niedziela, 1 grudnia 2019

Mam szczerą wolę...


     W życiu często mamy sytuacje, kiedy nie mamy sił, lub chęci na robienie czegoś, jednak w końcu przytakujemy i z przymusu bierzemy się do pracy. W momencie wyboru pojawia się dylemat, co jest ważniejsze: ocena bądź punkty za pracę, czy o wiele ważniejsza praca lub pierwszy wolny weekend.

     Chyba czas dogłębnie stosować się do własnych tekstów. Przez ostatnie dwa miesiące, zapewne większość ludzi chciałoby odpocząć, albo mieć życzenie by weekend trwał co najmniej 72 godziny. Zmierzam do tego, że chciałam tutaj, na tej jednej z wielu miliardów witryn internetowych coś powiedzieć, podzielić się czymś, ale właśnie te milion innych, równie ważnych rzeczy mówi stop.

    Faktycznie rachunek sumienia jest mi potrzebny, uważam, że potrzebny jest każdemu. Patrycja powiedziała mi tak "Nastka nie musisz umieć wszystkiego". Wzięłam to bardzo do siebie i po raz kolejny uświadomiłam sobie, że mam nad sobą harcerskiego anioła. Fakt, nikt mi nie ma mówić czego mam się uczyć, co zdawać, kiedy spać, a kiedy nie.

  Chciałam zacząć od przyrzeczenia harcerskiego, ponieważ do niego nawiązuje pierwszy punkt:

"Harcerz sumiennie wykonuje swoje obowiązki, wynikające z przyrzeczenia harcerskiego"

    Jeśli nad tym pomyśleć, "Mam szczerą wolę", wychodzę z założenia, że mam coś poczuć, że chce zrobić. I powinno tyczyć się to całego życia, niżeli tylko harcerstwa. Załóżmy, że chcemy zdawać maturę rozszerzoną tylko z dwóch przedmiotów, ale nauczyciel przymusza nas do trzech. To, gdzie podział się sens wolności słowa, wyboru i bycia szczerym samym ze sobą?

       "Pełnić służbę Bogu i Polsce" według mnie, to nie tylko 11 listopada, BŚP, 3 maj, 1 sierpnia. Owszem nasze zaangażowanie jest ważne, ale to jak z walentynkami, czy tylko od święta ludzie mają okazywać sobie miłość, czy tylko od święta wypada wiedzieć coś o własnym kraju? Wydaje mi się, źe tutaj bardziej chodzi o uświadomienie sobie, że patriotą winno się być zawsze.

      "Nieść chętną pomoc bliźnim", sądzę, że tutaj nie trzeba wiele wyjaśnień. Zwykły uśmiech dany drugiemu jest czymś wspaniałym. To co proste, nie zawsze jest łatwe. Czasem mam chęć rzucić szkołę i ratować świat, tylko pytanie co wtedy jeśli mam braki? Uczymy się całe życie, niby i tak głupi umieramy, ale jeśli chcemy coś zrobić by odejść z myślą, że komuś pomogliśmy musimy się kształcić.

     Na sam koniec "i być posłuszna Prawu Harcerskiemu", czyli tak naprawdę, żeby podsumować przyrzeczenie najpierw trzeba rozgryźć kolejne punkty.

       Mam szczerą wolę pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłuszna Prawu Harcerskiemu.

sobota, 28 września 2019

Azymut

   
     "Zapewne każdy z Was, chodź jeden raz był w lesie. Wędrował wśród krzewów, zwalonych pni drzew. Las który znam dobrze, wędruje po nim już bardzo długo, nasz Zaleski las. Jednak i mi zdarzyło się w nim zagubić, było ciemno, wracaliśmy z przyrzeczenia i nie wiedziałem, gdzie iść. Każde drzewo, każda dolina w ciemnościach wyglądała tak samo. W takich przypadkach przydaje się busola. Uczyłem Was, jak wyznaczać azymut, szukaliście skarbu, wskazówki albo właściwej drogi. W naszym życiu jak w tym lesie, zdarza nam się zbłądzić i wtedy potrzebujemy busoli, mianowicie Prawa Harcerskiego. "

     Jeśli kiedyś spytacie mnie, co najbardziej jest urokliwego w ogniskach, kominkach to śmiało powiem, że gawęda. Ta wyżej, nawiązuje do kominka mojej drużyny - 51 WPDH. Tematem było Prawo Harcerskie, dlatego druh drużynowy przygotował taką, a nie inną gawędę. 

   Faktycznie, czasami, a nawet dość często błądzimy. Mamy dość wszystkiego i wszystkich, chcemy powiedzieć stop. Natłok takich rzeczy jak szkoła, rodzina, obowiązki i jeszcze harcerstwo potrafi dać w kość i właśnie teraz, niczym superbohater nadlatuje Prawo Harcerskie.

      Ale droga autorko, w tym wszystkim mamy  jeszcze znaleźć czas na robienie tego co mówi Prawo? Wydaje się być to szalone i zniechęca już na samym początku, ale nie, my się nie poddajemy, tylko staniemy w twarzą w twarz z Prawem Harcerskim.

      Sedno leży w tym, żeby dobrze odczytać każdy punkt i pomyśleć nad tym. Ztobić taki harcerski rachunek sumienia, co nie oznacza, że niezrzeszony takowego zrobić nie może. Praw, kodeksów, dekalogów jest bardzo dużo, trzeba znać umiar i dostosować do siebie wszystko, co znowu nawiązuje do realizowania prób na stopnie, wszystko ma być planowane pod nas, nie pod kogoś innego.

      Zapraszam Was, drodzy czytelnicy w kolejną podróż, po punktach Prawa Harcerskiego, a nóż widelec okaże się to bardzo proste. Chcę Wam zaznaczyć jeszcze jedną ważną rzecz, to jak ja zinterpretuje dany punkt, wcale nie musi pokrywać się z Waszymi odczuciami. 

      Pamiętajcie, że Prawo ma być azymutem, tak jak Kodeks, pomaga odnaleźć drogę, wszystko to pięknie się łączy i daje jasny obraz. Zaznaczam jeszcze jedną ważną rzecz, nie chce nikogo umoralniać, to jedynie moje przyślenia i od Was zależy jak je wykorzystacie.

      

     

wtorek, 20 sierpnia 2019

Jestem oryginałem

"Drogę jego wędrówki wyznaczają  wartości zawarte w Prawie i Przyrzeczeniu Harcerskim"

W ostatnim czasie w moje lepkie rączki trafiła książka. W sumie jest to bardziej zbiór artykułów które mimo, że były pisane naprawdę dawno, wciąż są aktualne. "Radość i Satysfakcja 2.0" autorstwa harcmistrza Grzegorza Całka. Jego teksty są wciągające i według mnie poruszają to, co powinno być zakorzenione u każdego człowieka, nie tylko harcerza, a mianowicie rozwój. 

Jak mantrę, od początku moich postów zawsze powtarzałam, że podstawą wszystkiego jest dobrze ułożona próba, czy to przewodnikowska, czy wędrownicza, nawet na stopień młodzika. 

Warto pytać co słychać u siebie, czy może nie jest to moment na powiedzenie stop. Aktualnie mamy sierpień, to doskonały moment na podsumowanie i wyznaczenie nowych celów. Za niedługo nowy rok szkolny, nowy rok pracy, dla harcerzy oczywiście harcerski, warto przysiąść i poukładać to i owo. 

Ten wpis to także podsumowanie pewnego etapu, mianowicie cykl wpisów o tematyce kodeksu wędrowniczego.

Stworzenie tego bloga było czymś naprawdę wspaniałym, nie dość, że uporządkowałam swoje myśli, to spełniłam kawałek swojego marzenia, ale wracając do pierwszej myśli.

Wędrówki nie zaczynasz od najtrudniejszych szlaków, tak samo szukania siebie. Najpierw mamy Prawo i Obietnicę zucha, to według nich uczymy się jak postępować. Następnie jako mali harcerze poznajemy Prawo i Przyrzeczenie. To taki wyższy stopień wtajemniczenia, ale dopiero kiedy stajemy się wędrownikami, którzy odpowiadają za swoją drogę, czyli rozwój, Prawo i Kodeks stają się uzupełnieniem, pomocnikiem w tym czymś zwanym dorastanie. 

I znowu pojawia się ta dobrze ułożona próba, pod okiem opiekuna któremu powiemy kiedy coś jest nie tak. Warto pamiętać, że nie trzeba otwierać stopni do tego, ale spisać swój system wartości i zasad i dorobić do niego działania, aby wzmocnić siebie to kwestia zapytania:

"Chcesz się stać kolejną kopią, czy mocnym oryginałem od którego można się uczyć?"

Nie chce nikogo obrażać, czy obniżać samoocenę, bo to nie o to chodzi, ale chce, żeby każdy z nas, każdy z Was pozostawił chodź jeden dobry ślad po sobie, żeby był mocny. 

"Chodź minęły długie lata,
Gdy ktoś pierwszy to powiedział, 
Wiem jak zmienić świat na lepsze
Może kiedyś sen się ziści"

PS. Polecam książkę wyżej.

wtorek, 23 lipca 2019

Tropimy... tylko co?

"Wędrownik stale uprawia wędrówki, wędruje w zimie, lecie, na wsi, w mieście, tropi miejsca gdzie może być pożyteczny"


Jejciu, na długo zawitała tu cisza. Wszystko ma swoje wzloty i upadki, tutaj pojawił się natłok wielu wydarzeń i czysty brak pomysłu. Zawsze staram się opisać moje rozumowanie kodeksu, ale wejść też w skórę innych. Trzymam się, że ludzie posiadają wady i zalety i tylko od nas zależy, czy akceptujemy ich z nimi wszystkimi. Moją wadą jest brak systematyczności, uwierzcie staram się ją wyrobić, ale nie od razu Rzym zbudowano.

Wędrówka to wyczyn. Prosty przykład, moim wyczynem było dostanie dobrej oceny z matmy, która nie idzie mi jakoś specjalnie dobrze. Albo jeszcze inny, wyczynem było nauczyć się wykonywać czynności lewą ręką, bo prawa była w gipsie. 

Według mnie, wędrówka to nie tylko marsz, ale też wędrówka przez nasz umysł, wiecie takie rozeznanie jakie w czym jestem dobry, a nad czym trzeba pracować. Tutaj znowu pojawia się kwestia dobrze rozpisane próby wędrowniczej i kolejnych stopni, żeby wyznaczyć sobie cele, faktycznie potrzebne nam, a nie żeby napisać cokolwiek. 

Okay, ale do czego zmierzam?

Dewiza mówi jasno, najpierw pomyśl - potem działaj. Jeśli chcemy znaleźć miejsce, gdzie możemy się przydać, najlepiej zacząć od  umysłu. Dokładne przemyślenie tego co potrafimy pomoże szybciej przystąpić do służby.

Na jednej ze zbiórek Julia, namiestnik wędrowniczy, przeprowadzała zbiórkę o służbie. Jednym z końcowych elementów były dwa pytania, "Z czym sobie radzę?" i "Czego potrzebuje środowisko?". Wypisywaliśmy w czym nasza drużyna jest dobra, choćby gotowanie, oraz co znajduje się w obrębie naszego działania i jak to połączyć. Czasami wychodziły naprawdę skomplikowane pomysły, było dużo śmiechu, ale miało nam to uświadomić, że jeśli nie wiem czego się podjąć najlepiej to przeanalizować, a potem działać.

Wędrownik tropi miejsce, gdzie służba przyniesie mu radość i satysfakcję z podjętego działania i efektu, jaki pozostawi po sobie.





sobota, 1 czerwca 2019

Polana



    Zazwyczaj jestem przyzwyczajona do około dwudziestu pięciu rozbieganych zuchów w każdy czwartek. Czasem człowiek na sam widok, ma ochotę się poddać, ale nauczyłam się jak bardzo są kreatywne i potrafią rozśmieszyć do łez. 

     Natomiast kiedy przychodzi piątek i zbiórka z harcerzami, ciągle jest dla mnie jak nowa lekcja, brakuje tylko podręczników, ale duża ilość śpiewników i gitary robią swoje. 

      Kurde, jeszcze zupełnie inaczej mają się zbiórki wędrownicze. Wtedy można odpocząć idąc na długi spacer, też to jest ten czas na przemyślenia  i spotkanie w kameralnym gronie. 

     Okay, trzy różne piony, trzy totalnie różniące się społeczności i jak to ma się do choćby samego tytułu co? A no tak, że autorka musi najpierw podzielić się rozmyślaniem nad wodospadem, a potem cała reszta.  Ogólnie w każdym z tych pionów przekazuję się jakąś wiedzę i także tę wiedzę się pochłania. 

     "Na dzisiejszą zbiórkę przyniosłam chusty. Nie przyniosłam ich, żeby się pochwalić ile ich mam, ale pokazać wam pewną zależność, że tak to ujmę."

     W ostatni dzień maja razem z Olą, przeprowadzałam zbiórkę dla harcerzy na temat Watry wędrowniczej. Prosta sprawa, ona tłumaczyła im ogólnie symbolikę, natomiast ja przybliżyłam to tak, jak ja to odczułam.

     "Pierwsze polano watry to służba. Do tego polana przypisałam tę chustę, czerwona z żółtą lamówką i złotym lwem z tyłu. Chusta gromady zuchowej w której jestem przyboczną. Wiecie, bycie kadrą i noszenie sznura to jedno, ale wypełnianie obowiązku jaki ten przywilej ze sobą niesie to coś więcej. Prawa ręka drużynowego, pomagam lub przygotowuję zbiórkę, wyjazdy na których odpowiadam za zuchy, przekazuję im wiedzę. W życiu codziennym też pełnię służbę. Zuchy nauczyły mnie jak z mam z nimi rozmawiać, jak się bawić, wykorzystuję to przebywając z dziećmi z ośrodka wychowawczego w Kalwarii też się bawię, spędzam czas. To też jest służba dla drugiego człowieka."

     Nie zamykajcie się na jedno środowisko. Zaznaczcie sobie, że warto podnosić poprzeczkę, choćby poprzez zmianę służby lub dodanie czegoś, ale nie zapominajcie przy tym o tym co najbliżej, waszej rodzinie. Służba powinna też sprawiać wam radość, wiecie, robicie to co lubicie i w czym czujecie się pewnie. Nic na siłę, efekty są lepsze jeśli coś wychodzi od nas/was.

     "To jest bardzo ważna chusta. Biała z małym pajątakiem, spięta agrafką, żeby ładnie się zwijała. Drugie polano kieruje nas na szukanie miejsca w społeczeństwie. Przez ostatni rok, a nawet więcej wyjazdy z tą drużyną nauczyły mnie, że drużyna to nie jest lista wpisana w ewidencję, a ludzie którzy współpracują ze sobą, tworzą wspomnienia, akceptują Ciebie takim jakim jesteś. Tak samo jest w grupie przyjaciół, tam nie ukrywasz kim jesteś, nie chowasz się za maską, nie udajesz. Poprostu mówisz, albo prawdziwy ja, albo cześć."

      Wędrownik to nie tylko harcerz, ale też osoba która funkcjonuje w społeczeństwie - rodzina, szkoła, przyjaciele. To polano jest takim środkiem, że harcerstwo jest, ale dla niektórych ta przygoda może się powoli kończyć i warto jest mieć poza ZHP swoje miejsce. Zapytacie, to czemu tak chusta? Przez ostatni rok to ludzie z tej drużyny, kilka osób z którymi mam coś innego niż harcerstwo. Choćby taki Dodek, jest dla mnie jak starszy brat, ktoś z kim porozmawiam na różne tematy, a harcerstwo jest jednym z ostatnich.

     Tak samo mam z wieloma osobami. Choćby najbliższa mi Eliza, która mimo mieszkania 582 km ode mnie, nie jest harcerzem, mało co rozumie z tego wszystkiego, ale nasza pasja pisania, tworzenia historii pozwoliła na wymyślanie projektów, które chcemy osiągnąć. Nie piszę tego jako "chwalenie się", tylko na zobrazowanie, że przyjaźnie poza harcerstwem są i szukanie miejsca, kontaktowanie się z ludźmi jest ważne i niezwykle wartościowe. Szukajcie swojego miejsca, rozwijajcie się, tego uczy ZHP.

     "Największe polano - samodoskonalenie się. Trzymam przed wami próbną chustę drużyny wędrowniczej Altairu, kolor fioletowy. Drużynę wędrowniczą tworzą ludzie, którzy wspólnie wyznaczają sobie cele, pomagają przezwyciężać lęki, uczą się od siebie nawzajem. Jest to też czas, kiedy wybieramy szkołę, studia. Doskonalimy się w wybranych dziedzinach i chcemy osiągnąć w nich mistrzostwo."

      Tylu ilu nas jest, tyle mamy pomysłów na siebie, na swoją drogę. Każdy jest inny, nie warto podążać za tłumem, ale za sobą. Może się okazać, że zostaliście sami, ale tak szczerze, wolicie męczyć się z czymś co kompletnie was nie interesuje, wręcz denerwuje, czy robić coś, co przybliża was do spełniania marzeń?

      Polana Watry wędrowniczej są takim wyznacznikiem, gdzie w życiu w którym poukładaliśmy swój rozum, ciało i ducha, przyszedł czas na doszlifowanie. Prawdopodobnie będziecie mieć inne podejście, ale ile nas tu jest, tyle pomysłów i koncepcji.

     Warto zaznaczyć ostatnią rzecz, mianowicie cały symbol znajduje się na zielonym tle. Ma nam przypominać, że cała symbolika, wszystkie trzy rozważania na temat płomieni, samego ogniska i polan odbywają się na tle harcerskiego życia, czyli najpierw podstawowy zestaw: rodzina, praca, szkoła, przyjaciele.

 
 
Ps. Nad wodospadem można rozmyślać, mianowicie każdy ma coś w sobie z małego zucha, dlatego wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka!


niedziela, 26 maja 2019

Potrzeba

"To wyczucie wędrownik łatwo odszuka w sobie"

Najwięcej trudności sprawiają najprostsze treści. Przykładem, może nie jakiś wybitny, ale prosty jeśli lubimy jakiś przedmiot w szkole, chcemy wiedzieć więcej, natomiast jeśli jest na odwrót - poprostu dajemy sobie z tym spokój. 

Schody zaczynają się, jeśli przyjrzymy się grupie osób, w której jedna z nich ma odmienne zdanie. Nie chcąc być odrzuconym, przyjmuje to samo co inni lub jasno daje do zrozumienia, że szuka grupy o podobnych zainteresowaniach, czy zdaniu jak ona. Wiele osób traci w ten sposób "przyjaciół", zostaje myśleć gdzie się podziać. 

Uczymy się na błędach, niezależnie od wieku, dlatego o wiele lepiej jest jeśli, o pewnych rzeczach przekonamy się na własnej skórze, w sensie jeśli wiemy, że w jakieś grupie musimy walczyć o miejsce, podlizywać się, odrzucać swoje przemyślenie, to jaki jest sens naszego rozwoju? 

Są towarzystwa, gdzie nie zawsze jesteśmy mile widziani, grunt to przyswoić to sobie i znaleźć punkt zwrotny, poszukać tam, gdzie faktycznie widać, że ja, ty, on, ona jesteśmy podobni.

Czasami szukanie swojego miejsca trwa bardzo długo. To też w pozytywny sposób wpływa na nasz charakter, uczymy się na błędach, nie powtarzamy ich. Ciągle pniemy wyżej, budujemy swoją drogę.

Całe dotychczasowe rozmyślanie nad kodeksem wędrowniczym jest po to, żeby dochodząc do tych siedmiu słów zastanowić się nad towarzystwem w jakim przebywamy, czy aby na pewno to jest nasze miejsce. 

Wędrownik, jeśli tylko żyje w zgodzie sam ze sobą, łatwo odczuje, że to jego środowisko. Odczuciem będzie uśmiech po super zabawie lub całkiem wyczerpującym dniu służby, będzie to poprostu przyjemne uczucie wewnątrz nas, mówiące, że wszystko jest na swoim miejscu.


"Kiedy wieczór nas połączył
z rąk do serca mkną iskierki
i gdy oczy są wpatrzone 
w płomień szczęścia i podzięki"

poniedziałek, 13 maja 2019

Płomień


     Wykreujcie w swojej głowie taką chmurkę, w której na waszych pagonach widnieją tylko gwiazdki. Jeśli oczywiście tam są, to udało wam się zdobyć kolejny stopień harcerski, tylko w pionie wędrowniczym. Pytanie brzmi, dlaczego na pagonach, a nie pagonie? Przecież po lewej stronie powinien być naramiennik wędrowniczy, skoro w animacji mamy gwiazdki, prawda?

     Na samym początku bloga, podkreślałam i nadal tak uważam, że dobrze przemyślana próba wędrownicza jest niezwykle pomocna i wartościowa w zdobywaniu kolejnych stopni. Niestety, znam środowiska, gdzie naramiennik jest zbędny, a zdobywanie stopnia Harcerski Orlej, czy Harcerza Orlego jest poprostu nijakie, a wręcz nie ma go. Piszę o tym, ponieważ nie bez powodu zadania na naramiennik są tak rozpisane, aby przyjrzeć się pewnym elementom bliżej. 

     Ludzie z natury są ciekawscy, na pewno ja się do nich zaliczam, ponieważ jak zaczęłam realizować stopnie harcerskie, była zaciekawiona jak wyglądają próby na stopień starszych ode mnie harcerzy. Kiedy czytałam wymagania próby Harcerki Orlej, pojawił się mętlik. Dlaczego została ona podzielona na trzy części, tak bardzo odbiegające od siebie, a próba Harcerki Rzeczypospolitej była złożona z trzech zadań, tak samo jak poprzednie, bardzo różniące się. 

    Tak jak mówię, byłam ciekawa i jeszcze bardzo mało rozumiałam, dlatego teraz, kiedy realizuję zadania na naramiennik wędrowniczy, ma to dla mnie sens i jest zrozumiałe.

     Przyglądając się samej Watrze, składa się ona z sześciu elementów. Trzy płomienie ustawione rosnąco, oraz trzy polana mniej - więcej jednakowej wielkości. Okay, po co tak dokładnie przytaczam kształt Watry? Czy nie miało być o symbolice?

     Symbolika to nawet kształt i teraz się może wydawać to dość dziwne, ale jeśli zrozumiecie mój tok rozumowania, ma to sens, a nawet dość duży.

     Człowiek uczy się całe życie, nawet w tak prostych czynności jak czytanie ze zrozumieniem. Mam z tym problem, pewnie temu zawsze brakuje mi punkta do wyższej oceny, ale tak, jeśli uważnie czytaliście posty, a obstawiam, że tak, podkreślałam, że nie liczą się kilometry,  a samo przejście. Jesteśmy naprawdę różni i dla kogoś Leskowiec jest niewinną górką, a dla kogoś wyzwaniem. W sile ciała chodzi o to, żeby poszerzać swoje granice z rozsądkiem. Jeśli zaplanujemy, że będziemy regularnie ćwiczyć, super, ale nie rzucajmy się na głęboką wodę, małymi krokami do celu. Efekt jest o wiele lepszy, wyrabia to naszą wolę walki, choćby o posiadanie zdrowej i zadbanej sylwetki.

     Nieco większy płomień skupia naszą uwagę sile rozumu. Wędrówka to nie tylko wysiłek fizyczny, ale też nasza wiedza i zainteresowania. Czy fotograf amator, czy malarz, miłośnik mikrorganizmów, informatyk i wiele więcej, warto jest pogłębiać swoje pasje. Warto pamiętać, że próba ma nam też pomóc je realizować, a nie ograniczać. To jakie mamy pasje jest elementem łączacym ostatni płomień.

     Siła ducha jest zwięczeniem trzech płomieni. Poprzez wysiłek fizyczny i rozwijanie swoich zainteresowań kształtuje się nasz pogląd na świat. Na tej podstawie szukamy miejsca gdzie możemy pomóc oraz gdzie możemy dzielić się swoimi przemyśleniami. Sprawą "sporną" może być kwestia wiary, ale to jest tak samo jak już kiedyś pisałam, że nikt nic nie narzuca i jeśli czujemy się związani z Bogiem pielęgnujemy to, natomiast jeśli nie, ok nie jest to przestępstwo.

     Od najmniejszego do największego płomienia, są puzzlami które złożone w układankę dają efekt w postaci naszego postępowania. Bliższe spotkanie nastąpi, kiedy podejmiecie decyzję o próbie HO.

     

wtorek, 7 maja 2019

Wieczny ogień


     Kiedy bieszczadzkie anioły trącą któregoś z nas swoim skrzydłem, stajemy się ich braćmi. Podobnie jest, kiedy nadchodzi magiczny moment nadania. Magiczny, bo nigdy nie wiadomo co będzie nadane, kto to zrobi, ale pewne jest, że zostajemy w coś wtajemniczeni.

     Wspominałam na początku bloga(nawet tytuł posta był ten sam), że na ognisku rozpoczynającym Inaugurację Roku Harcerskiego w Dolinie Będkowskiej, jedna harcerka otrzymała naramiennik wędrowniczy. Naramiennik otrzymała z rąk swojego opiekuna, a dodatkiem był fakt, że symbol pionu przez długi czas był jego. Trudno o bardziej wzruszający moment, ale tak, naramiennik jest symbolem przynależności, takiego wtajemniczenia w społeczność wędrowników. Jeśli widnieje on na naszym pagonie, znaczy, że próba wędrownicza za nami, a zatem nie jest nam obca symbolika, prawda? Dużo tego, ale warto się zastanowić, co nosimy na mundurze.

    Ognisko to zamknięty krąg. Zasiadamy do niego jak jedna, wielka rodzina, wtajemniczeni w urok płomieni, które dają nam ciepło, napełniają nas nową energią oraz dają do myślenia. W małych grupach, rozmowy przy ognisku są szczególne. Pamiętam bardzo kameralny biwak z drużyną Patrycji, mieliśmy dwa ogniska i oba skłaniały nas do pomyślenia, co się dzieje, jeśli w jednostce brakuje tradycji, obrzędów lub są one zapomniane. Jak bardzo zanika więź między harcerzami którzy byli i którzy są obecnie. Powstaje dziura, którą trudno jest zapełnić.

    Ognisko wyszyte na naramienniku, jest symbolem tego, co daje nam ogień i jak zespala ze sobą harcerzy, a nawet ludzi nie związanych  harcerstwem, zwykłe rodziny, przyjaciół.

    Trudniejsza sprawa pojawia się, jeśli pomyślimy nad poszczególnymi elementami watry wędrowniczej. Jestem zdania, że na raz ciężko jest wszystko zrozumieć, dlatego pozwólmy aniołom ulecieć i poczekać aż skrzydłem wskażą nam drogę.

Ps. Ostatnio wzięłam się do prężnej pracy nad śpiewnikiem. Komuś świta, która piosenka szumi mi w głowie?

niedziela, 5 maja 2019

"Tyle nas omija"

"Wędrówką nie będzie przyspieszony tupot nóg, nadmiar krzykliwego hałasu, lecz właśnie cisza wśród ciszy lasu, skupienie wobec wschodów i zachodów słońca"



Pamiętne dni chwały, kiedy po zakończeniu roku szkolnego przychodziłam z mnóstwem wyróżnień, a co najważniejsze czerwonym paskiem na świadectwie. Wspomnienia czasów podstawówki, kiedy ambicja na same piątki była wysoka, jak dla mnie jest straceniem czegoś. Uczyłam się nie dla tego, że coś mnie interesowało, tylko chciałam być w tych najlepszych.

Zdobywanie sprawności, rozpisywanie prób na stopnie aż do kursów i warsztatów w celu pogłębiania wiedzy i samodoskonalenia się jako przyszły przyboczny czy drużynowy. Mnóstwo form aby się sprawdzić, zaczynając od zbiórek, poprzez organizację biwaków i udział w obozach jako kadra. Druga szkoła, tylko w tym przypadku, jest to nieobowiązkowe, a dla tych co chcą.

Porównując system kształcenia szkoła vs. harcerstwo, odnoszę wrażenie, że nie powinny one się kłócić, a wspierać i pomagać sobie nawzajem. Mówię o tym, ponieważ znam miejsca, gdzie  odczuwany jest brak tego, o czym wspominałam w drugim akapicie.

Czasami wyobrażam sobie prostą animację: człowiek, stojący na drodze. Po lewej stronie ciągną się zielone łąki, a po prawej biegający ludzie.

Okay, skoro zapewne i tak macie w głowie ten obrazek, pomyślmy sobie, że idąc w prawą stronę wpadacie prosto w wyścig szczurów, gdzie pieniądz i kariera stawiane są na pierwszym miejscu. Wydaje mi się, że świat zmierza do systemu, gdzie każdy ma przypisane swoje stanowisko i liczy się praca. To kim jesteśmy, jakie mamy zainteresowania, czy może mamy smykałkę do czegoś ponad wymagania pracodawcy, nie nikogo to nie obchodzi. Jeśli was zabraknie, trudno pojawi się nowa osoba na wasze stanowisko. Suma sumarum, wykończony sami siebie.

Wchodząc na zielone łąki, odczuwa się pewien luz. Szukamy swojego miejsca w społeczeństwie, miejsca gdzie czujemy się potrzebni, nasza kariera nabiera tępa, ale to my je wyznaczamy. Szukamy wyczucia, kiedy możemy śmiało iść do przodu, a kiedy warto przystanąć i pomyśleć. Wydawać się może, że taka osoba jest samotnikiem, a tak naprawdę jest na odwrót. Nie pędząc jak inni, pielęgnuje to co jest dla niego ważne, jak przyjaciele czy rodzina.

Mamy mnóstwo możliwości, uczymy się na błędach, alternatyw jest pełno, a przy tym korzystamy z uroków życia, nie omijamy tego, co może już nie wrócić. Inaczej jest budzić się ze wschodem słońca samemu, a inaczej mając u boku czy to miłość czy przyjaźń. Brzmi to bajecznie, ale jeśli chodź trochę czujecie się wędrownikami i umiecie wykorzystać to co dało wam harcerstwo, będziecie wiedzieć jak zbudować solidną ścieżkę i brać z życia garściami.

Wędrownik posiada bagaż doświadczeń. Jeszcze jako młody harcerz może mało rozumiał, robił to co koledzy, szedł za tłumem. Teraz odczuwa ile się dzięki temu nauczył i przychodzi czas na przemyślenia.

Ps. Wiecie, że tytuł posta jak i sam pomysł ma swoje źródło w pewnym potoku?


wtorek, 23 kwietnia 2019

Pomyśl

"Wędrownik jest zawsze gotów nieść pomoc"

Brzmi bardzo banalnie, prawda? Uczą nas, że trzeba pomagać i kochać się nawzajem, być miłym, a to wszystko zawarte w słowach naszych dziadków, ciotek, wychowawców, rodziców i jest tego pewnie jeszcze z tuzin.

Wędrownik, osoba która zaradzi na prawie wszystko, na prawie, ponieważ w zgiełku pomagania innym, czasem zapominamy o sobie. Okay, o co tej zwariowanej autorce chodzi, to pomagamy czy nie?

Jeżeli prześledzimy na spokojnie tydzień, w którym dzieje się naprawdę dużo, zobaczymy ile działań powstało w celu pomocy drugiemu, zapewne będzie tego sporo. Tu pomogę napisać konspekt, a tu pomogę przy sprzątaniu, a tu wolontariat, a jeszcze kumpela prosiła o pomoc z pracą domową... I tak dalej. 

To jest dobre, to czysta pomoc, inicjatywa z naszej strony w celu szybszego wykonania działania. W przypadku ratowników czy medycznych czy ZHP przedłużenie życia, uniknięcie fatalnych skutków jakiegoś wypadku. Jeden wykładowca na kursie WKPP mówił, że jak nas obudzi w nocy i zapyta co jest najważniejsze, odpowiemy – "BEZPIECZEŃSTWO" nasze i poszkodowanego. 

Okay, ale drugi akapit mówi stricte o nas samych. A no, jeśli działając prężnie na przestrzeni kilku miejsc, czy pamiętamy aby zadbać o siebie? Pomóc sobie, to zadbać o zdrowy posiłek, potrzebę snu, a może nawet większy odpoczynek w postaci spaceru czy serialu. To też jest pomoc, dla nas. Co z nas za pomocnicy, jeśli jesteśmy na skraju wytrzymałości? 

Dewiza wędrownicza mówi "... zobacz, pomyśl - pomóż, czyli działaj". Znaczy, że każda pomoc ma jakieś podłoże, tak skonstruowane, żeby ruszyć z pomocą, podjąć działanie. Zaznaczyć trzeba, że nie należy zgrywać superbohatera który pomoże na wszytko. Nakładanie skomplikowanych bądź dużej ilości problemów na siebie nie jest strzałem w dziesiątkę. Zapominamy o nas, a kiedy padniemy wyczerpani z sił, to co z tą pomocą? 

Ratownik nie może być ratowany i tu jest tak samo. Jeśli chcemy pomóc, pomyślmy, a potem działajmy, nie na odwrót. Czasami pomoc o mniejszym zakresie działania jest czymś naprawdę dużym. Fajnie jest mieć satysfakcję z tego, że się pomogło, a to najlepiej smakuje jeśli i my i osoba której pomagamy są zadowoleni.

Wędrownik jest gotów nieść pomoc, dla tego co wokół niego i siebie samego.

niedziela, 14 kwietnia 2019

Co u mnie?

"Wędrowników nie wystarcza znajomość miejsca zamieszkania, wędrownika ciekawi świata, wędrownik patrząc na swoją przyszłość pragnie odnaleźć własną ścieżkę"



Zawsze uważałam, że znam mój dom świetnie. Miejscowość i okolice w stanie doskonałym, że aż robiło się nudno. Znać i powtarzać schematy spacerów, ścieżek do znajomych, zakamarków w oddalonych miejscach.

Pojechałam na pierwszy obóz i mówiłam sobie, nowe miejsce, nowe rzeczy do odkrycia, pełno tajemnic. Ekscytacja, pełna możliwość, w końcu coś się dzieje. Z kolejnymi wakacjami mówiłam, że znam bazę na pamięć, nie odczuwałam tego co kiedyś.

Powiem, że byłam głupia.

W pierwszych postach podkreślałam, że nie ważne ile kilometrów, a jaki jest efekt. Nie ważne ile wyjazdów, ważne jaki przynoszą efekt. Ważne, by szanować innych, mówić otwarcie o swojej słabości. Piszę to, a sama zapominam stosować się do tego. Czysta hipokryzja.

Moje patrzenie na świat ulegało zmianom, jak u każdego z nas. Powoli wyrabiamy zdania, opinie w pewnych kwestiach. Wyrabiamy samych siebie, żeby pokazać się od tej dobrej strony.

Czasem jest tego za dużo. Planujemy, rozmyślamy, układamy schematy i zapominamy o najważniejszym - o nas samych. Nas, jako pojedynczym człowieku który ma prawo do błędów, ma wady, ma cechy charakterystyczne. Kurde, w tym wszystkim nie zapytaliśmy siebie, czy mamy czas dla siebie, czy może nie chcemy przerwy.

Wiecie, ostatnio planowałam. Dużo do przodu, dużo na tip top, wiecie tak perfekcyjnie, a w prima aprilis wylałam gorący olej na stopy. I wszystko nagle się sypło. Gdzie tu wyjazdy, zbiórki, szkoła, święta. Nie powiem, byłam zła to mało powiedziane, miałam ochotę wybuchnąć.

Eliza powiedziała i bardzo dobrze, w końcu odpocznę. Zawsze mówiła co myśli i nie bała się prawić mi kazania, że zamiast myśleć o zdrowiu, myślę co z wyjazdami. I miała rację, miała dużą rację.

Myślałam, że znam mój dom, a tu było na odwrót. Nie pamiętałam kiedy rozmawiałam z mamą o czymś innym niż oceny, czy jak w gromadzie. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłam czas z siostrami, kiedy oglądałam serial. Planowałam wszytko, a zapomniałam o tym co mam pod nosem, nie uwzględniłam siebie. Liczyłam wyjazdy, kiedy spotkam znajomych, kiedy wyjdę z domu, a wszystko co w nim olałam. Potem zrozumiałam, że nie potrzebowałam być na tylu wyjazdach, a potrzebowałam odnowić coś, co zostało zapomniane.

Nowym miejscem nie musi być miasto 50 km od domu, wystarczy przyjrzeć się jak zmienia się otoczenie wokół nas, jak my sami się zmieniamy. Próba wędrownicza pomaga nam pracować nad sobą, pomaga nam dorosnąć do pewnych kwestii i ukształtować zasady którymi później będziemy się kierować.

Mogę powiedzieć, że jadąc na obóz nie powiem, że to jest to samo miejsce. Co rok, jadę tam z innymi ludźmi, pełna o nowe doświadczenia, gotowa nabyć nowych umiejętności.

Wędrownik uczy się na błędach, ma wady, ale kreuje swoją przyszłość na ich podstawie. Planuje ścieżkę, na której nie będzie popełniał tego samego błędu, jeśli się zdaży, odbije się i pójdzie dalej.









niedziela, 31 marca 2019

Szczegół

"Wędrownik – spostrzega urok życia wszędzie, gdziekolwiek się znajdzie, gdyż odkrywa to, czego inni w pozornej monotonii codziennych dni, dopatrzyć się nie umieją"


Ilu z Was czytało przygody Małego Księcia? Zabrzmi to troszkę po "zuchowemu", ale uważam, że niezależnie od przybywających lat, każdy z nas ma w sobie coś z niego. Mały Książę jak każde dziecko dociekał, nie rozumiał pewnych kwestii, a czasem zadawał pytania wzięte dosłownie z kosmosu. 

Ja też teraz dociekam, czemu wszytko dzieje się tak samo? 

Kiedy wstajemy rano, nie umiemy rozkoszować się poranną kawą, czy herbatą. Idąc do pracy lub szkoły bardziej myślimy nad pierwszą lekcją, lub porannym spotkaniem z przełożonym. Uczymy się, przenosimy pracę do domu, czasem zjemy obiad, aż w końcu padnięci i wykończeni położymy się spać.

Gdyby dostosować to do planu każdego z nas, spisać krok po kroku, to wygląda on tak samo. Zero zmian, zawsze tak samo. Owszem, jeden, poukładany ciąg, który ułatwia nam codzienność jest dobry, ale nie wydaje się wam, że robi się nudny?

Czasu nie da się kupić, a zatem po co marnować go na chwilę wytchnienia i patrzeć jak minuty lecą, a można je wykorzystać w bardziej produktywny sposób. Współczesny świat, wymaga od nas ciągłej gotowości, choćby za cenę jednego schematu dnia. Nie uwzględnia on zatrzymania i rozkoszowania, a tylko ciągłą pracę, nawet jeśli nas nudzi, bądź trudzi w wykonaniu.

Wędrownik planując swój czas zadba o elementy, które pomogą mu rozluźnić się. Ulubiony serial, spacer, kawa z przyjaciółmi. Małe i niepozorne, a dodające spokoju i wytchnienia.

W codziennym wyścigu, wędrownik dostrzeże takie rzeczy, jak choćby świetnie dobrany ubiór. Zatrzyma się i zobaczy, że reklamują nowy film, z ulubionym aktorem. Małe i niepozorne, a dające uśmiech na twarzy.

Sami musimy podejść do naszego planu dnia, sprawdzić go i dodać coś, co ubarwi każdy dzień. Dbajmy o nasz samorozwój codziennie, a nie tylko kiedy przyjdzie zakończenie próby i trzeba stanąć przed komisją, aby opowiedzieć o jej przebiegu.




wtorek, 19 marca 2019

Czasami trzeba się odbić

"Wędrownik zna radość trudnych zwycięstw, urok przyrody, piękno zdobywania samotnie niewydeptanych ścieżek"


Jeden koala, dokładnie w filmie "Sing" powiedział, że kiedy upada się na dno, trzeba się od niego odbić i poszybować w górę. Moglibyśmy uczyć się od niego i sprawdzić czy naprawdę to co powiedział ma sens.

Każdy ma swoje słabe strony i niekoniecznie wie, jak z nimi walczyć, lub pozbyć się ich. Pełni obaw nie przyznajemy się do nich z różnych powodów, najczęściej z chęci bycia akceptowanym przez innych. Większego efektu to nie przynosi, ale prędzej czy później to wychodzi na jaw i wtedy już trzeba powiedzieć jak jest. 

Tak naprawdę słabą stroną może być wszytko. Dla niektórych będzie to nieśmiałość, dla innych wada w postaci uszczerbku na zdrowiu, a nawet problem z matematyką. Nie jest łatwo z tym żyć i często bywa to problemem. Warto zaznaczyć, że kiedy nasza słabość daje o sobie znać, prawdziwi przyjaciele przy nas zostaną (reszta to tylko marny tłum, który coś będzie mruczał pod nosem).

A zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w grupie jest siła?

Gdzieś tam, z tyłu głowy mamy zakodowane, że samowolne podejmowanie czegoś co może nas przerastać i odpychanie pomocy innych, to chęć pokazania wszystkim, że jesteśmy najlepsi, czytaj poprostu głupi. Takie zachowanie jest standardem, a ilu z nas powie, przyzna rację, że potrzeba pomocy?

W naszym świecie, prośba o pomoc brzmi jak prośba, aby ktoś z nas zakpił. Wcale tak nie jest ani nie musi być. Odbijamy się od dna, kiedy prosimy o pomoc, przyznajemy rację, że coś nam nie wychodzi, a przede wszystkim dumę chowamy do kieszeni.

Wiecie, jest też tak, że nosimy w sobie wiele emocji. Ola musiała przez długi czas uświadamiać mi, że wyżalenie, powiedzenie tego co czuję nie jest słabością. Przez to, pokazujemy, że ufamy drugiej osobie, bo nie boimy się powiedzieć tego co w nas siedzi. To nie jest nic strasznego, bardziej dobrego.

Mogłabym powiedzieć, że staram się utrzymać formę, dobrą kondycję, ale nadal jest ona bardzo mała i każde wyjście w góry to moje małe i trudne zwycięstwo. Jestem uparta i duma nie pozwala mi przyznać pewnych rzeczy, tym bardziej nie umiałam przyjąć pomocy, kiedy wchodziliśmy z grupą znajomych na stok. Dopiero kiedy dłużej pomyślałam nad tym, co może się stać, powiedziałam, tak przyjmę wsparcie. Prosta sprawa, polegała na wyruszeniu kilka minut wcześniej, żeby mieć przewagę i brak stresu, że idę zbyt wolno i nie nadążam. Kiedy dotarliśmy do celu, cieszyłam się jak zuch, nawet bardziej.

Cieszmy się jeśli nasze zwycięstwo usiane było kłodami i zasadzkami.
Cieszmy się, kiedy trudne zwycięstwo osiągamy razem.









poniedziałek, 18 lutego 2019

Odczucie

"Wędrowanie to nie tylko przemierzanie kilometrów czy wytrwałość fizyczna. To sztuka wchłaniania życia, które nas otacza, to oczy i uszy otwarte, to tajemnica współodczuwania przyrody i człowieka"

Na sam początek zadajcie sobie pytanie, kiedy cieszycie się życiem. Błędem byłoby ukrywać, że to duet "Kwiat Jabłoni" z ich najnowszym hitem "Nic więcej" dał mi do myślenia.

W jednej sekundzie może zmienić się wszystko. Ciężko czasem przyjąć do siebie zmiany, ale czasem są one konieczne. Trudniej jest, kiedy to wypadek losowy stawia nas w nowej sytuacji.

Ograniczenia zmuszają nas do postąpienia, lub użycia środków jakich nie śniło nam się używać. Dopiero kiedy widzimy pozytywny efekt stwierdzamy, że było to opłacalne. Powinniśmy pamiętać o metodzie prób i błędów, dzięki której dowiadujemy się trochę więcej niż moglibyśmy przypuszczać.

I brzmi to troszkę sucho. Według mnie, dlaczego dopiero w przypadku, kiedy nasze możliwości spadają, sięgamy po inne?

W młodszych pionach nie raz stawiano nas w sytuacjach, kiedy nie jedna, a kilka różnych metod poradzenia sobie z danym problemem była potrzebna. Tak naprawdę uczyliśmy się nawzajem od siebie.

W miejscach jakie są na co dzień bliskie, wędrownik powinien dostrzegać ich uroki. Obserwacja otoczenia, to ogromna sztuka cierpliwości. Nie odczujemy tego od razu, ale po pewnym czasie nasze zmysły, będą tak rozwinięte, że szum liści sprawi nam radość.

W ostatnim czasie, kiedy nawet wieczorami wychodziłam na krótkie spacery, dostrzegłam w sobie dużą zmianę. Kiedyś mróz był znienawidzonym stanem pogodowym, ale im bardziej przebywałam w "jego towarzystwie" tym bardziej dostrzegałam jego uroki. Może to brzmieć nieco dziwnie, ale kiedy szczypał mnie w policzki, automatycznie złość mnie opuszczała.

Ogólnie rzecz biorąc, im częściej przebywam na dłuższą metę z dala od hałasu silników i wyglądających sąsiadek zza zasłon, tym bardziej natura jest mi bliska. Czasem wydaje mi się, że mówi do mnie, chodź to tylko zwykły szelest.

Wędrownik nie będzie chwalił się ile kilometrów zrobił. Wędrownik będzie cieszył się przyjemnego towarzystwa natury, a ona sama nauczy go dostrzegać małe rzeczy, w wielkich miejscach.

Cieszę się życiem właśnie wtedy, kiedy otacza mnie to co kocham i to co mnie rozumie, gdzie nie ma maski, a jest prawdziwa dusza...



Czuwaj!
Widzę, że ktoś tu zagląda, ale nie wiem czy jest ciekaw czegoś więcej niż tylko kodeksu. Wiecie, fajnie by było poznać Was, ludzi którzy trafili w to miejsce i poznać wasze opinie, czy może wasze spostrzeżenia. Komentujecie, a jeśli się podoba zaobserwujcie.
Nastka

sobota, 9 lutego 2019

Obudź się

"Wędrownik jest przyjacielem całego świata. Wędrownika ciągnie siła nieprzetarta w dal, na coraz to nowe, nieznane szlaki, nie pozwala zastygnąć mu w wygodnym, osiadłym życiu, toczącym się zbyt wolno"





Przyjaciel całego świata. Odbieram to poprostu jako dwie sprawy. Pierwsza to korzystanie z wyjazdów, poznawanie nowych kultur i ludzi, a druga to szacunek do tego. 

Są przypadki, kiedy podróże nie są możliwe, choć bardzo tego chcemy. Czasem trzeba sięgnąć po inne metody poznawania świata, jak choćby książki. Odpowiednie lektury potrafią zamroczyć nasze umysły i zachwycić swoją zawartością. Jeśli potem chcemy więcej, to śmiało możemy powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi całego świata.

Jak ktoś ma szanować mnie i moją kulturę, jeśli ja nie szanuję jego? 

Według mnie, szacunek do świata jest ważny. Jest to pierwszy krok do bliższego poznania, a co za tym idzie zdobycia nowego doświadczenia. Trzeba też wiedzieć, że posiadanie własnego zdania, a szacunek to dwie inne kwestie.

Jeśli uważam, że np; malarstwo mnie nie kręci, ponieważ to zajęcie na długie godziny, to możesz mieć takie zdanie. Jeśli jednak umyślnie sprawiłbyś przykrość komuś kto widzi w tym pasję, brakuje ci szacunku do jego pracy. Dla niego Twoje zainteresowanie może nie mieć sensu, ale on uszanuje to, bo dla Ciebie jest to ważne.

Trzeba pamiętać o szacunku do pracy, zainteresowań innych. Inaczej jaki ze nie przyjaciel całego świata?

Bon Jovi w tekście pisał "To moje życie, i teraz albo nigdy, nie będę żył wiecznie, chcę poprostu żyć, gdy jestem żywy". 

Zawsze powinniśmy zaznaczyć, że to nasze życie. Sami przed sobą będziemy mówić, co nam wyszło, a co poprostu rozwaliliśmy. Autor zaznacza, że kiedyś stąd odejdziemy, więc warto podejmować działania sprawiające nam radość i satysfakcję, a jeśli nie wyjdzie, nie poddawać się.

Moment, w moim słowniku nie ma wytłumaczenia "osiadłego  trybu życia".

Jeśli skorzystamy z wiedzy szkolnej, to skojarzymy, że kiedyś w bardzo odległych czasach ludzie przeszli z koczowniczego trybu życia do osiadłego.

A jak ma się to do wędrownictwa?

Bardzo prosto, otóż na początku człowiek szukał odpowiedniego miejsca dla siebie, dlatego koczował raz tu, a raz w innym miejscu. Kiedy je znalazł osiadł, a jego życie z pełnego przygód przeszło na nudną rutynę.

My wędrownicy, również koczujemy. Tylko nie jesteśmy w stanie osiąść w jednym miejscu. Jesteśmy spragnieni nowych przygód, ciągnie nas do nowych ludzi, jesteśmy ciekawscy i chcemy próbować, metodą prób i błędów poszerzamy swoje granice. Szukamy pola na którym możemy się popisać doświadczeniem, nauczyć kogoś.

Moim zdaniem każdy wędrownik będzie miał w sobie chęć nowych wyzwań. Nie ważny będzie wiek, ilość obowiązków, a nawet czas. Skoro żyjemy, mamy możliwości czemu ich nie wykorzystać?

Osiadły tryb to poprostu rutyna. Wędrownik będzie wiedział jak jej zapobiec.

Dla mnie zmiany w rutynie codziennej są czymś nowym. Wcześniej nie ćwiczyłam rano i wieczorem, teraz jest to nowe i bardzo ekscytujące doświadczenie. Nigdy nie jeździłam na łyżwach, moja przyjaciółka Ola pokazała mi urok podnoszenia się z lodu i ponownej próby przejechania choćby kilku metrów.

Chodzi mi o to, że nowe szlaki nie muszą być tak daleko. One są na nasze wyciągnięcie ręki i tylko od nas zależy, czy my wyruszymy nimi po nowe doświadczenie.

Odpowiedzcie sobie na jedno proste pytanie: Co by było, gdyby nie przynależność do harcerstwa?

"When you get older, 
Your wild heart, will live for younger days"

- Tim Bergling





niedziela, 27 stycznia 2019

Sztuka

"Być wędrownikiem to niemała sztuka, a dostępna dla tych, którzy posiadają prawdziwie harcerską postawę"

    Sztuką nie jest przebycie trasy i nabawienie się kontuzji lub choroby. Sztuką jest, że ja ją przejdę na moje możliwości lub pokonam słabość. 

     Za każdym razem trzeba się spiąć i powiedzieć, że nawet próbując jesteśmy w stanie coś osiągnąć. Nawet jeśli próba okaże się błędna, to zbliża nas do celu, a nie oddala.

    Według mnie, niemała sztuka to odkrywanie swoich granic i poszerzanie ich w dobrze, mniej więcej zorganizowanym czasie. Robimy to głównie wtedy, kiedy planujemy swój rozwój, indywidualną ścieżkę dopasowaną do nas. Chcemy być aktywni, ale nie zawsze możemy to pogodzić ze wszystkim i trzeba wybierać. Ważne jest by pamiętać o podstawowym zestawie zadań: nauka, pomoc w domu i praca. Wszystko co dodatkowe powinno się skupiać wokół tego, aby podzielić czas. Zaniedbywanie czegoś nie wchodzi w grę, ponieważ to z tego zestawu wynosimy elementy które kształtują nasz charakter, a dodatkowe rzeczy mają je szlifować.

     Ktoś mógłby powiedzieć, że środowisko w którym się wychował nie pokazało tego. Błędne stwierdzenie, bo my mamy chcieć, mieć w sobie ciekawość tego. Owszem, są przypadki kiedy jest ciężko i nijak widać światełko nadziei, ale albo chcemy i robimy by było inaczej, albo stoimy w miejscu.

     Na niemałą sztukę też nie będzie odpowiedniego "przepisu" bo każdy jest inny i nie można powiedzieć, że ktoś ma lepiej. Nie, ktoś ma dostosowanie do siebie, a Ty masz do siebie.

   Bycie wędrownikiem to niemała sztuka, ponieważ coraz więcej obowiązków, to coraz więcej wyrzeczeń, a dobrze zaplanowany czas to podstawa.

     Sztuką nie jest, że będzie mnie dużo i wszędzie, a gdzie będę i co mi to da.

Swego czasu przeprowadzałam zbiórkę. Pewna osoba skomentowała ją, jako mało wartościową i stracony czas. Nie powiedzieli tego uczestnicy, a przyboczna, która była nieobecna. Pion wielopoziomowy, a pion zuchowy to inne pole działania, i zaczęłam mieć faktyczne wątpliwości, czy aby na pewno uzyskałam efekt.

    Minęło trochę czasu i przyszedł grudzień, czas Betlejemskiego Światełka Pokoju. Podczas wigilijki drużyny, na koniec zaplanowana była świeczka, jako podsumowanie minionego roku i podgląd na tegoroczny. Harcerze doprowadzili mnie do łez.

    "W tamtym roku niewiele się działo, ale druhna pokazała, że harcerz nie zawsze jest wszędzie i nosi mundur. Ja druhny i druhów widzę na korytarzu. Są bohaterami, tymi o których mieliśmy zbiórkę. Cieszę się, że nie boją  się pokazywać tego, czym cechuje się harcerz. Może nie zawsze wychodzi, ale widać dążenie do celu."

    Zbiórka pt:"Superbohater" okazała się strzałem w dziesiątkę. Chciałam im pokazać, że bohater jest człowiekiem, który popełnia błędy, wstaje i idzie dalej. Chciałam, aby odnaleźli wartości jakimi się cechuje, żeby oni sami stali się nimi.

    Dla mnie harcerska postawa to wartości, które umiemy wykorzystać, bez noszenia munduru i pobytu na kolonii, czy obozie. Wykorzystujemy je na co dzień, nie ukrywamy tego kim jesteśmy. Te wartości są w nas od zawsze, ale po pewnym czasie zaczynamy je rozumieć.

  • Patriotyzm,
  • Bezinteresowność,
  • Szacunek,
  • Współpraca i zaufanie,
  • Chęć do działania,
  • Cierpliwość,
  • Odpowiedzialność,
  • Wytrwałość,
  • Wiara w siebie i swoje możliwości
  • Umiejętność wybaczania,
  • Tolerancja

    Ktoś mógłby pozamieniać te wartości, a ktoś dołożyć coś do nich. Uważam, że akurat te, są szlifowane przez działanie w ZHP. Każdy, kto chce być wędrownikiem i zdobywa stopnie wie, że stałym elementem jego działania jest praca nad sobą. 

     Nie wymieniłam wiary w Boga, ponieważ o ile ja wierzę i jest to dla mnie bardzo ważne, ktoś może mieć inne zdanie na ten temat. Nie chcę, aby ktoś poczuł się źle z tym, że u niego tego nie ma, bądź coś jest nie tak. To nasza/wasza sprawa, a ja tylko chce pomóc w zrozumieniu tego. Osobiście dla mnie są one ważne i pewnie znajdzie się ich jeszcze kilka więcej.

     Trzeba zaznaczyć jedną ważną rzecz. Wraz z biegiem lat wszystko idzie do przodu. Wartości są niezmienne, ale sposób ich przekazywania stale ulega zmianie. Czasem wraca się przeszłość, aby coś przypomnieć lub stosuje się całkiem nowatorskie pomysły. Idziemy wraz ze światem, ale to nie powód, aby wartości zanikały.

    Pierwsza część kodeksu wędrowniczego to stałe doskonalenie siebie i swojego życia uwzględniając wartości, jakimi kieruje się harcerz. Praca nad sobą i szlifowanie charakteru trwa nie tylko po zdobyciu naramiennika, ale i dalej, kiedy pniemy wyżej.

     Sztuką jest połączyć niemałą sztukę i harcerską postawę.






czwartek, 24 stycznia 2019

Ogniska czar


Co nam daje światło?  Co nam daje ciepło? Co nam daje siłę?
Ogień.

    Czysto teoretyczne są dwa pierwsze "zastosowania" ognia. Może to brzmieć jakby z brakiem szacunku wobec tego, czym jest ognisko, ale jest to prawda. Natomiast kiedy po raz pierwszy usłyszałam przysięgę strażnika ognia, ciekawiło mnie co kryje się pod terminem "siła". 

    W oczy rzucał się również fakt, że większość przysiąg składano do ognia. Wypracowałam wtedy, że pod terminem "siła" kryje się  moc, którą ma dać ogień w pełnieniu służby, niezależnie czy jest to otrzymanie krzyża, czy funkcji, czy zobowiązania instruktorskiego.

    Pisząc to, mam w głowie również magiczny moment z inauguracji w Dolinie Będkowskiej. Otrzymanie naramiennika na oczach wędrowników z Chorągwi Krakowskiej, to według mnie coś niezwykłego. Ogromne wyróżnienie. Chyba każdy chciał być wtedy na miejscu owej harcerski. 

    Inauguracja była moim przemyśleniem, czy chcę należeć do społeczności wędrowników. Jeśli jedno ognisko mnie przekonało, nie chciałam zwlekać. Naramienniku nadchodzę. Pojawiło się też pytanie, co z opiekunem? Wnioskując po różnych historiach opiekunem była osoba z którą mamy jakąś relacje, więź. Kandydat był, pytanie czy się zgodzi.

    "Ognisko chyliło się ku końcowi. To był moment, chwila kiedy spytałam czy Patrycja pójdzie ze mną bliżej niego. Chciałam ją spytać, ale chciałam przy ogniu. Do ognia mamy szacunek, chciałam pokazać, jak dużym szacunkiem darzę jej osobę." 

    Każdy z nas chce być idealny, ale nie ma takich ludzi. Są tylko elementy które kształtują nasz charakter, podejście do pewnych spraw. Watra jest nieodłącznym elementem życia wędrownika. Symbolika jest wiernym odzwierciedleniem tego, jak działa siła ognia. To nas kształtuje, pokazuje dobrą drogę, ale nie zbyt ambitną, tylko naszą, na naszych zasadach.

    Wybór opiekuna to ważny element. Wybierając go, pokładamy w nim zaufanie i chęć przeżycia przygody, jaką jest nasz samorozwój. Wiemy, że możemy z nim porozmawiać, powiedzieć jeśli coś nas dręczy. Jest naszym przyjacielem, zna nasze słabe i mocne strony, pomaga nam zachować równowagę między nimi, poprzez dopasowanie zadań. Trzeba jednak mieć na uwadze, że to od nas muszą wypływać inicjatywy, bo to nasz rozwój.

    Na koniec coś, co nie tyle jest dziwne, o ile przywodzi negatywne emocje. Otóż najgorsze co może być to otrzymanie naramiennika w sposób zbyt banalny. I nie chodzi mi o wybór zadań, ale ich brak. Brak działania opiekuna i pretendenta, brak tej przygody z odkrywaniem samego siebie. To też moim zdaniem pokazuje nasz szacunek do ważnych elementów w życiu każdego harcerza.

    Lepsze jest wykonanie zadań, nawet prostych, ale wykonanie.






poniedziałek, 21 stycznia 2019

Początek


     "Wyjdź w świat,zobacz, pomyśl - pomóż, czyli
DZIAŁAJ"


    "Tak gotowym trzeba być do każdej ludzkiej podróży"

    Pierwszy wers tak dobrze znanej piosenki jest moim zdaniem dobrym początkiem na rozpoczęcie kolejnej przygody w harcerskim życiu. Chodzi mi o pion wędrowniczy. Moim zdaniem jest to dość duży przełom w życiu każdego harcerza. 

    Wraz z wejściem w pion, wędrówka obiera kilka ważnych punktów; takich jak szkoła, nowe znajomości i środowisko którego jesteśmy ciekawi, rodzina która może mieć odmienne zdanie, starzy przyjaciele, może rodzą się jakieś uczucia? Tak naprawdę nikt nie jest pewien o co zahaczy, a punktem kulminacyjnym jest podjęcie właściwych decyzji. Jesteśmy coraz starsi, wkraczamy na obrzeża bycia dorosłym, panem swojego losu i w tym wszystkim jest jeszcze harcerstwo.

    No właśnie, w wielu przypadkach jest to nasza odskocznia od tych zawiłych decyzji, ale czy powinna być to tylko odskocznia, albo czy czasem nie jest to jeszcze większy mętlik w głowie? Jest i trzeba wiedzieć, że pełniąc funkcje, ciężko jest pogodzić sprawy, które dla nas są ważne.

    Pamiętam jedno ognisko, bardzo magiczne, pełne wielu mądrych słów. Powiedziałam wtedy, że "ja tak naprawdę nie znam siebie i nie wiem w czym jestem dobra, ale wiem, że stojąc w miejscu nigdy się nie przekonam".  Olaf, jeden z harcerzy uznał to za mądre stwierdzenie i pochwalił to. Na pewno było to tchnięcie, że jeśli harcerstwo dobrze się zorganizuje, pod swoje pasje, pod możliwości to nie musi być kulą u nogi, a faktycznie pomocą.

     I to między innymi tchnęło mnie na pójście o krok dalej. Otóż słowa na samym początku, czyli dewiza wędrownicza to coś co mówiło, że mogę w dobry sposób wykorzystać pasję pisania i podzielenia się spostrzeżeniami na temat harcerstwa, a teraz szczególnie kodeksu wędrowniczego i jego wpływu na nas.


Wyczyn na miarę siebie

        Zapewne każdy z nas, raz czy dwa, może więcej śnił czy marzył o zdobywaniu. Wielu osiągnięć, czy to sportowych, naukowych, a może...