niedziela, 31 marca 2019

Szczegół

"Wędrownik – spostrzega urok życia wszędzie, gdziekolwiek się znajdzie, gdyż odkrywa to, czego inni w pozornej monotonii codziennych dni, dopatrzyć się nie umieją"


Ilu z Was czytało przygody Małego Księcia? Zabrzmi to troszkę po "zuchowemu", ale uważam, że niezależnie od przybywających lat, każdy z nas ma w sobie coś z niego. Mały Książę jak każde dziecko dociekał, nie rozumiał pewnych kwestii, a czasem zadawał pytania wzięte dosłownie z kosmosu. 

Ja też teraz dociekam, czemu wszytko dzieje się tak samo? 

Kiedy wstajemy rano, nie umiemy rozkoszować się poranną kawą, czy herbatą. Idąc do pracy lub szkoły bardziej myślimy nad pierwszą lekcją, lub porannym spotkaniem z przełożonym. Uczymy się, przenosimy pracę do domu, czasem zjemy obiad, aż w końcu padnięci i wykończeni położymy się spać.

Gdyby dostosować to do planu każdego z nas, spisać krok po kroku, to wygląda on tak samo. Zero zmian, zawsze tak samo. Owszem, jeden, poukładany ciąg, który ułatwia nam codzienność jest dobry, ale nie wydaje się wam, że robi się nudny?

Czasu nie da się kupić, a zatem po co marnować go na chwilę wytchnienia i patrzeć jak minuty lecą, a można je wykorzystać w bardziej produktywny sposób. Współczesny świat, wymaga od nas ciągłej gotowości, choćby za cenę jednego schematu dnia. Nie uwzględnia on zatrzymania i rozkoszowania, a tylko ciągłą pracę, nawet jeśli nas nudzi, bądź trudzi w wykonaniu.

Wędrownik planując swój czas zadba o elementy, które pomogą mu rozluźnić się. Ulubiony serial, spacer, kawa z przyjaciółmi. Małe i niepozorne, a dodające spokoju i wytchnienia.

W codziennym wyścigu, wędrownik dostrzeże takie rzeczy, jak choćby świetnie dobrany ubiór. Zatrzyma się i zobaczy, że reklamują nowy film, z ulubionym aktorem. Małe i niepozorne, a dające uśmiech na twarzy.

Sami musimy podejść do naszego planu dnia, sprawdzić go i dodać coś, co ubarwi każdy dzień. Dbajmy o nasz samorozwój codziennie, a nie tylko kiedy przyjdzie zakończenie próby i trzeba stanąć przed komisją, aby opowiedzieć o jej przebiegu.




wtorek, 19 marca 2019

Czasami trzeba się odbić

"Wędrownik zna radość trudnych zwycięstw, urok przyrody, piękno zdobywania samotnie niewydeptanych ścieżek"


Jeden koala, dokładnie w filmie "Sing" powiedział, że kiedy upada się na dno, trzeba się od niego odbić i poszybować w górę. Moglibyśmy uczyć się od niego i sprawdzić czy naprawdę to co powiedział ma sens.

Każdy ma swoje słabe strony i niekoniecznie wie, jak z nimi walczyć, lub pozbyć się ich. Pełni obaw nie przyznajemy się do nich z różnych powodów, najczęściej z chęci bycia akceptowanym przez innych. Większego efektu to nie przynosi, ale prędzej czy później to wychodzi na jaw i wtedy już trzeba powiedzieć jak jest. 

Tak naprawdę słabą stroną może być wszytko. Dla niektórych będzie to nieśmiałość, dla innych wada w postaci uszczerbku na zdrowiu, a nawet problem z matematyką. Nie jest łatwo z tym żyć i często bywa to problemem. Warto zaznaczyć, że kiedy nasza słabość daje o sobie znać, prawdziwi przyjaciele przy nas zostaną (reszta to tylko marny tłum, który coś będzie mruczał pod nosem).

A zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w grupie jest siła?

Gdzieś tam, z tyłu głowy mamy zakodowane, że samowolne podejmowanie czegoś co może nas przerastać i odpychanie pomocy innych, to chęć pokazania wszystkim, że jesteśmy najlepsi, czytaj poprostu głupi. Takie zachowanie jest standardem, a ilu z nas powie, przyzna rację, że potrzeba pomocy?

W naszym świecie, prośba o pomoc brzmi jak prośba, aby ktoś z nas zakpił. Wcale tak nie jest ani nie musi być. Odbijamy się od dna, kiedy prosimy o pomoc, przyznajemy rację, że coś nam nie wychodzi, a przede wszystkim dumę chowamy do kieszeni.

Wiecie, jest też tak, że nosimy w sobie wiele emocji. Ola musiała przez długi czas uświadamiać mi, że wyżalenie, powiedzenie tego co czuję nie jest słabością. Przez to, pokazujemy, że ufamy drugiej osobie, bo nie boimy się powiedzieć tego co w nas siedzi. To nie jest nic strasznego, bardziej dobrego.

Mogłabym powiedzieć, że staram się utrzymać formę, dobrą kondycję, ale nadal jest ona bardzo mała i każde wyjście w góry to moje małe i trudne zwycięstwo. Jestem uparta i duma nie pozwala mi przyznać pewnych rzeczy, tym bardziej nie umiałam przyjąć pomocy, kiedy wchodziliśmy z grupą znajomych na stok. Dopiero kiedy dłużej pomyślałam nad tym, co może się stać, powiedziałam, tak przyjmę wsparcie. Prosta sprawa, polegała na wyruszeniu kilka minut wcześniej, żeby mieć przewagę i brak stresu, że idę zbyt wolno i nie nadążam. Kiedy dotarliśmy do celu, cieszyłam się jak zuch, nawet bardziej.

Cieszmy się jeśli nasze zwycięstwo usiane było kłodami i zasadzkami.
Cieszmy się, kiedy trudne zwycięstwo osiągamy razem.









Wyczyn na miarę siebie

        Zapewne każdy z nas, raz czy dwa, może więcej śnił czy marzył o zdobywaniu. Wielu osiągnięć, czy to sportowych, naukowych, a może...